20.11
Malwina gawędziła cicho z Erykiem, czarnowłosym i wielkookim Azjatą. Siedzieli naprzeciwko siebie, jej stopy dotykały wewnętrznej strony jego ud, a jego nogi stykały się z jej udami od zewnątrz. Mówił coś cicho, a ona uśmiechała się uprzejmie opierając się o ścianę. Zaśmiała się, a on mruknął coś wyraźnie zadowolony. Malwina pomyślała, że całkiem miło się z nim rozmawia. Nagle przypomniała sobie o Edzie i spłonęła rumieńcem.
-Przepraszam- powiedziała, uśmiechnęła się przymusowo i odeszła szybkim krokiem. Eryk niemrawo pomachał jej ręką, nie wiedząc o co chodzi.
Podeszłam do mojej szafki. Otworzyłam drzwiczki. Na ich wewnętrznej stronie nakleiłam na początku roku zdjęcie, ze mną i z Edem. Poczułam ból gdzieś w okolicy serca i piasek pod powiekami. Wzięłam swoją torbę i książki na następne zajęcia. Jeszcze raz zerknęłam na zdjęcie, świadoma konsekwencji. Nastąpiły od razu. Zamknęłam szafkę i osunęłam się na podłogę trzymając kurczowo torbę. Oddech przychodził mi z trudem.
Czy to choroba?
Coś ze mną nie tak?
Może sobie tylko wyobraziłam uczucie jakim mnie obdarował...
Czułam wilgoć na policzkach.
Może jestem nienormalna.
Niczego nie byłam pewna. Wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z budynku uniwersytetu. Szalona jestem na pewno...
Szłam. Gdzie? Sama nie wiem. Skupiałam się tylko na krokach. Która droga jest dobra? która zła?
You've given me more that I can return Yet there’s so much that you deserve Nothing to say, nothing to do, I’ve nothing to give I must leave without you You know we're heading separate ways*To było nie do zniesienia. Ta piosenka zaczęła mnie męczyć od tamtego czasu.
Za blisko by kochać.
Kiedy? Dlaczego nie widziałam, że nie daję mu wystarczająco miejsca? Idąc, na nic nie zwracałam uwagi. Tylko na kroki. Jeden, drugi, pięćdziesiąty, pięćsetny... Ludzie bezustannie trącali mnie, śpiesząc się gdzieś...
Szybciej, szybciej. Może mnie nie zauważą.
To ważne. Nie zawracaj mi głowy!
Przepraszam, śpieszę się!
Czy tylko ja nie rozumiem tego świata? Naprawdę, tylko mnie on przygniata? Pędzący wiatr uderza mnie w twarz, muszę zamknąć oczy. Wszyscy pędzą do swojego ważnego życia, nie widząc jak ono jest puste.
W wężu boa jest słoń, nie założysz go na głowę.
Chcę baranka
Wiem, że masz czas
Nie bój się nim ze mną podzielić
"Niektórzy pojawiają się znienacka. Mieszają, mącą w naszych sercach. A potem znikają. Bez pożegnań. Żadne czary, tylko nasza naiwność pozwala byle komu się oswoić." Antoine de Saint-Exupery